poniedziałek, 28 września 2015

Jesień zaczernia okno. Kremacja liści dobiegła końca, wieczór wędzi sny zimnym dymem. A przecież niedawno byliśmy t a m . Wyraźni jak litery w świeżo drukowanych książkach. Być może tak naprawdę utopiłam się w Bałtyku i teraz już chodzę tylko po okolicy, w nikim nie wzbudzając emocji. Płynę nocnym autobusem przez miasto, niewidzialna. Flausz płaszcza wrasta w ciało. A może moje ciało wrasta w materiał i czy to znaczy, że w końcu się spierze? Gwiazdy, na które patrzę wyglądając za okno, nawigują statki płynące na Wyspę. Nie są już moje. Ja jestem tu, w autobusie, w mieście, które ma swoje własne światła. To wszystko kiedyś nas zgubi. Tymczasem ja chciałabym usypiać, słysząc fale rozpryskujące się o skały i czując oddech północy na karku. Kiedy śnię, zagrzebuję się w kołdrę jak w śnieg. Jestem linią brzegową i nic, co transgraniczne nie jest mi obce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz